Wyborcę trzeba uwieść
Tusk jest pierwszym premierem, który mówi wprost, że jego najważniejszym celem jest powtórne wygranie wyborów. Gdybym ja coś takiego powiedział, byłbym rozszarpany przez opozycję i media – twierdzi były szef rządu w rozmowie z Pawłem Reszką i Michałem Majewskim
Rz: Rządził pan dwa lata i siedem miesięcy. Donald Tusk niedawno pana przegonił. Zauważyliśmy podobieństwa w waszych zachowaniach. Pan pod koniec urzędowania chodził po Sejmie otoczony dużą grupą ochroniarzy. Tworzył pan barierę. Dziś posłowie PO narzekają, że Tusk się alienuje, że nie ma z nim takiego kontaktu jak dawniej. Widać, że to jakiś stały syndrom.
Wiecie panowie, kiedy miałem dojmujące poczucie straty czasu? Wtedy, gdy przychodziłem do Sejmu. Patrzyłem na niektórych posłów mądrzących się z mównicy i myślałem: „Boże, co to za gamoń i głąb? Przecież on nic nie wie, opowiada jakieś głupstwa, nawet mu się nie chce przeczytać dokumentów. Co ja tutaj robię? Mam tyle spraw do załatwienia, a muszę siedzieć i jeszcze wysilać się na uprzejmość. Niech to się wreszcie skończy”. Najprzyjemniejsze chwile dla rządu w relacjach z Sejmem są wtedy, gdy Sejm ma urlop.
Miał pan do Sejmu pretensje?
U szefa rządu w ogóle narasta coś takiego jak pretensja. Że mało kto go rozumie, że ludzie czegoś chcą. Gdy premier wchodzi do Sejmu, to natychmiast ustawia się kolejka „klientów”. Ten chce to, tamten owo. Trzeba się oganiać: „Dobra, napisz mi to”, „OK, prześlij mi tę sprawę do kancelarii”. I człowiek przepycha się przez tłum. A wielu „klientów” trzyma go jeszcze za marynarkę i usiłuje coś załatwić. To frustruje. Premier myśli: „Ja tu jestem od wielkich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta