Droga do Damaszku
Na Bliskim Wschodzie mniejszości wyznaniowe i etniczne zazwyczaj popierają władzę – bo boją się, że gdy jej zabraknie, nikt nie obroni ich przed większością. Władza o tym wie i kultywuje różnego rodzaju podziały
Damaszek, 18 marca
Próbujemy dostać się do meczetu Umajjadów – najwspanialszego zabytku syryjskiej stolicy – ale wąskie, kręte uliczki starego miasta wypełnia tłum płynący w przeciwną stronę. Niektórzy pokazują, żeby zawracać. Za kolejnym zakrętem robi się pusto. Widzimy dwa wciśnięte w załomy murów autobusiki i grupki szamoczących się cywilów.
Drogę zastępuję nam tajniak, niechlujny trzydziestolatek z wystającym z kieszeni pistoletem: usuwa nas na bok, ale nie każe odejść. Patrzymy, jak cywile wloką gromadnie swoje ofiary
– kolejnych uczestników antyrządowego wiecu, wyłuskiwanych z dziedzińca meczetu. Każdy zalicza po drodze długą serię kopniaków, ciosów pięścią, uderzeń pałką; potem ląduje w autobusie, rzucony do środka jak worek kartofli. Do tajniaka dociera w końcu, że to wszystko obserwujemy, i krzyczy, żebyśmy się wynosili. Później agencje podadzą, że protesty, które wybuchły tego dnia po piątkowych modłach i ogarnęły szereg syryjskich miast (gdzieniegdzie protestowano jeszcze w sobotę i w niedzielę), były największe od dwóch dekad.
Wieczorem okolice meczetu Umajjadów znowu są pełne ludzi. W drugiej połowie marca i pierwszej połowie kwietnia taka była dynamika syryjskich niepokojów: wybuchały punktowo to tu, to tam, w jednym miejscu zbierali się demonstranci, a kilkaset metrów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta