Gruzińska nadzieja
Walka o Gruzję to dla Moskwy nie tylko obrona swojej strefy wpływów. Stawką w grze jest kontrola szlaków energetycznych z Azji Środkowej i Morza Kaspijskiego
Z monastyru, będącego siedzibą arcybiskupa Isaji, metropolity Nikozi i Cchinwali, jest tylko parę kilometrów do stolicy niedawno oficjalnie proklamowanego państwa – Osetii Południowej. Ta stolica to Cchinwali, ośrodek regionu, nad którym teoretycznie rozciąga się duchowa władza arcybiskupa. Faktycznie dzieli go od niego granica najeżona zasiekami i stanowiskami strzelniczymi pilnowana z obu stron przez czołgi.
Cchinwali to dziś około 20-tysięczne miasto. Z góry, na której sytuuje się monastyr, widać nadszarpnięte strzałami i osmalone wybuchami budynki. To w tym miejscu niespełna trzy lata temu zaczęła się „mała wojna, która wstrząsnęła światem", jak określił ją w tytule swojej książki Ronald D. Asmus, zmarły właśnie wybitny amerykański specjalista od międzynarodowej polityki. Znamienny jest podtytuł tej pracy: „Gruzja, Rosja i przyszłość Zachodu".
W sierpniu 2008 roku kolejny raz stało się coś niemożliwego. Rosja zbrojnie zaatakowała sąsiednie państwo. A przecież została członkiem G8, zrzeszenia najbardziej wypływowych krajów świata, które z zasady ma grupować wyłącznie cywilizowane państwa wyrzekające się używania przemocy jako instrumentu polityki międzynarodowej. Ba, miała być sprzymierzeńcem w walce z międzynarodowym terroryzmem i członkiem nieformalnego klubu, który łagodzić ma obyczaje współczesnego świata. Wprawdzie ten prestiżowy awans...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta