Komu zależy na dobru dzieci
Na potrzebę obniżenia wieku szkolnego wskazują nie tylko politycy, ale przede wszystkim eksperci, którzy pracowali nad nową podstawą programową – polemizuje dyrektor gabinetu politycznego minister edukacji narodowej
Z prawdziwym niepokojem przeczytałam artykuł Bogusława Śliwerskiego „Manipulacja w sprawie sześciolatków" („Rzeczpospolita", 8 lipca 2011 r.). Zastanawiam się, ile razy można powielać te same argumenty i powtarzać nieprawdy. Czemu mają służyć wypowiedzi o wyłącznie polityczno-ekonomicznych korzyściach płynących z posyłania sześciolatków do szkoły?
Świadoma manipulacja
Trudno doprawdy uwierzyć, by prof. Śliwerski nie pamiętał, że zarówno Mirosław Handke (minister edukacji narodowej w latach 1997 – 2000), jak i Krystyna Łybacka (2001 – 2004) planowali obniżenie wieku szkolnego. O tej potrzebie i konieczności dyskutuje się od wielu lat, a miały ją w programach wyborczych w 2007 roku wszystkie liczące się partie. Jestem przekonana, że profesor pamięta, a to oznacza, że świadomie dopuszcza się, jak sam określił w tytule tekstu, „manipulacji w sprawie sześciolatków".
Zastanawia mnie również niechęć prof. Śliwerskiego do zmian w systemie edukacji. Przecież jako pedagog powinien wiedzieć, że dzieci w tym wieku są najbardziej otwarte i ciekawe świata, to właśnie wtedy nauka przynosi największą satysfakcję i sprawia radość. Jak specjalista może opowiadać, że pójście do szkoły w wieku sześciu lat oznacza skrócenie dzieciństwa? Myślę, że profesor nie zapoznał się z nową podstawą programową dostosowaną do potrzeb i możliwości...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta