W sieci teorii spiskowych
To oczywiste, że okoliczności śmierci Andrzeja Leppera trzeba zbadać, że żadnej z hipotez nie należy odrzucać. Ale żeby je stawiać, potrzebne są jakieś podstawy, a nie wyłącznie domysły – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
To, w jaki sposób politycy, dziennikarze, blogerzy i inne kręgi opiniotwórcze komentują sprawę śmierci Andrzeja Leppera, pokazuje znakomicie, w jakim stanie emocjonalnym jest polskie społeczeństwo, a właściwie jego elita. Z jednej strony totalny brak zaufania w życiu publicznym, z drugiej chęć wykorzystania każdej okazji, nawet ludzkiej tragedii, do upokorzenia politycznego przeciwnika. Znikają kolejne bariery, nie ma zahamowań. I coraz mniej jest chłodnej refleksji.
Po ujawnieniu informacji o znalezieniu zwłok przywódcy Samoobrony niemal natychmiast politycy rzucili się do mikrofonów, komentatorzy do studiów telewizyjnych i radiowych, gazet, blogów. Wszyscy gadali jak najęci. Oczywiście media tę sytuację nakręcały, zapraszając wszystkich do komentowania. Wiem, bo sam otrzymywałem zaproszenia do studiów telewizyjnych. I o mało nie poszedłem. Coś mnie na szczęście powstrzymało.
Bez oczekiwania na wyniki śledztw, na jakiekolwiek informacje tłum znawców od wszystkiego snuł rozważania: jedni – kto jest winny samobójstwa. Inni – kto i dlaczego zamordował Leppera. Brak wiedzy nie przeszkadzał w formułowaniu prostych sądów. Część robiła to z emocji, część z politycznego wyrachowania.
Zacznijmy od samego aparatu państwowego. Niemal natychmiast po pojawieniu się informacji o śmieci lidera Samoobrony prokuratura podała, że to prawdopodobnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta