Zły sen aparatczyka
Gdyby do Moskwy wrócił z martwych I sekretarz KPZR Andropow, nie byłby zaskoczony panującymi stosunkami
Wyobraźmy sobie, że do gabinetu dyrektora KGB, który zajmował przez 15 lat na Łubiance, wchodzi ostoja ustroju sowieckiego lat 60., 70. i początku 80. – Jurij Andropow. W piekielnym wydziale specjalnym usłyszał, że od jakiegoś czasu Rosją rządzi jego uczeń i wielbiciel, pułkownik Firmy (jak zwali miejsce pracy kagiebesznicy i jak zwą ich następcy z FSB) Władimir Putin. Rozgląda się więc Andropow po gabinecie, na segregatorach widzi napisy znajome (szpiedzy, opozycja, partia, telewizja) i nieznajome (Internet), po czym zaczyna się im przyglądać.
Nie do zniesienia byłby dlań zapewne fakt, że każdy obywatel byłego Związku Radzieckiego może dostać paszport i trzyma go przez pięć lat w szufladzie (pewną ulgę przyniesie mu wiadomość, iż obywateli RF obowiązują wizy niemal do wszystkich krajów). – Jak to wszystko kontrolować? – zafrasowałby się tu Andropow, o którym encyklopedia mówi, iż „przez 15 lat jego kierownictwa organy bezpieczeństwa silnie wzmocniły i rozszerzyły kontrolę nad wszystkimi sferami życia państwa i społeczeństwa". Po zajrzeniu do odpowiedniej teczki może by się jednak nieco uspokoił.
Niedługo bowiem po objęciu przez Władimira Putina prezydentury, bo już we wrześniu roku 2000, Rada Bezpieczeństwa (której...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta