Jaś uratował rodzinę
Po dachowaniu pod Halinowem auto z pięcioma osobami w środku wpadło do rowu z wodą. Wszyscy przeżyli dzięki szybkiej reakcji małego chłopca
Bohaterem jest 11-letni Jaś. Chłopiec jechał fiatem seicento razem z mamą, ciocią, która jest w ciąży, oraz dwójką rodzeństwa.
Pod Halinowem auto dachowało i wpadło do pobliskiego rowu wypełnionego wodą. Pojazd szybko zanurzał się. Przytomny chłopiec nie tylko sam zdążył wypiąć pasy i wydostać się z samochodu, ale też uratował pozostałych członków rodziny. – Nie wiadomo, jak skończyłaby się cała ta historia, gdyby nie postawa tego chłopca – mówi nam policjant. Nikt z jadących seicento nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Po wypadku do szpitala przy ul. Niekłańskiej karetka przewiozła tylko jedno z dzieci. – Wcześniej odwieziono je do pobliskiego ośrodka zdrowia. To nie było zbyt mądre, bo nie wiedziano, jakie dziecko ma obrażenia. Na szczęście okazało się, że nie były groźne – mówi Marek Niemirski z pogotowia.
Jaś, który ćwiczy karate, mówi, że temu sportowi zawdzięcza szybki refleks.