Taśmy Sikorskiego
Minister spraw zagranicznych zarzuca szefowi PiS „grę tragedią smoleńską”. Czy jednak sam nie powinien dokonać rachunku sumienia? – pyta publicysta Marek Magierowski
Dramatyczne dialogi, narastające napięcie, problemy z komunikacją. Stłumione „Jezus Maria" Radosława Sikorskiego, wypowiedziane w chwili, gdy zaczął do niego docierać ogrom tragedii w Smoleńsku. Zaskakująco sucha, odarta z emocji relacja ambasadora Bahra z miejsca upadku samolotu.
Dopiero w ubiegłym tygodniu poznaliśmy zapisy rozmów prowadzonych przez urzędników MSZ i dyplomatów kilkanaście minut po katastrofie prezydenckiego tupolewa. Nie dlatego jednak, by Polacy mieli pełny obraz tego, co działo się rano 10 kwietnia 2010 roku, by poznali najistotniejsze fakty, by mogli ocenić postępowanie władz. Decyzja o ujawnieniu taśm nie została podjęta w imię racji stanu czy dla dobra śledztwa. Nie – MSZ umieścił nagrania w Internecie dlatego, iż nadszedł stosowny moment, by użyć ich w politycznej walce.
Ta nagła potrzeba „transparentności" ze strony Radosława Sikorskiego była reakcją na słowa, które padły podczas wysłuchania publicznego w Brukseli, zorganizowanego przez polityków PiS. Wzięli w nim udział naukowcy podważający oficjalną wersję wypadku, zawartą w raportach MAK oraz komisji Millera. Raz jeszcze przedstawiono teorię o dwóch eksplozjach na pokładzie tupolewa, sugerując, iż nad lotniskiem Siewiernyj doszło do „ingerencji osób trzecich". Jarosław Kaczyński pytał zaś, jak to możliwe, iż Radosław Sikorski niemal od razu wiedział, że zginęli wszyscy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta