Minister z innej planety
Do Ministerstwa Środowiska na kluczowe stanowiska trafili eksperci nie od ekologii czy lasów, ale od gospodarki, finansów, funduszy unijnych czy bezpieczeństwa energetycznego, którzy powtarzają, że są tu po to, by dbać o interes państwa
Kiedy wchodzi na posiedzenia unijnych ministrów środowiska, traktowany jest jak przybysz z trochę innej planety. To on był twarzą polskiego weta przeciw dalszemu podnoszeniu poziomu redukcji emisji CO2. Podczas spotkań z zachodnimi dziennikarzami i organizacjami pozarządowymi atakują go ekolodzy, a on tłumaczy im, na czym polega interes polskiego państwa.
Marcin Korolec, 44-latek, od kilku miesięcy minister środowiska, jest spokojnym technokratą. Ma olbrzymie doświadczenie urzędnicze. Wie, jak funkcjonują unijne instytucje, wie, jak działa gospodarka, jak przełamywać biurokratyczne opory.
Nie jest z lobby Lasów Państwowych ani aktywistą ekologicznym. Jest byłym wiceministrem gospodarki, który jest w stanie mówić bez mrugnięcia okiem w Brukseli, że obecna polityka klimatyczna może być szkodliwa dla rozwoju Polski. Wygłaszanie tego typu poglądów nie jest dobrze widziane na europejskich salonach. Obowiązuje tam język poprawności politycznej, za którym ukrywają się twarde interesy gospodarcze poszczególnych państw czy grup interesów.
Długo zastanawia się nad każdym zdaniem. Nie ma wątpliwości, jaka jest jego misja, jakich interesów ma bronić. Podczas naszej rozmowy ze spokojem, ale i z błyskiem w oku opowiada o szansach polskiej energetyki, o tym, co nam grozi,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta