Dzielenie pomarańczowych
Były prezydent Wiktor Juszczenko wraca do wielkiej polityki. Sęk w tym, że Ukraińcom bardzo źle się on kojarzy – piszą dziennikarze „Rzeczpospolitej”
Tatiana Serwetnyk, Piotr Kościński
Mówiąc dziś „opozycja na Ukrainie", mamy zazwyczaj na myśli Blok Julii Tymoszenko z byłą panią premier na czele. I ewentualnie Front Zmian z Arsenijem Jaceniukiem, byłym szefem Rady Najwyższej i MSZ, który z BJuTy wszedł w koalicję. Jest jednak sporo mniejszych ugrupowań, które niekoniecznie widzą się w jednym wielkim bloku opozycyjnym, którego patronem byłaby – zza więziennych krat – żelazna Julia, a liderem – młody, proeuropejski Jaceniuk.
I to na takie właśnie ugrupowania postawił Wiktor Juszczenko.
Przegrany lider
Juszczenko to lider pomarańczowej rewolucji, człowiek, dzięki któremu ta rewolucja wygrała. Tymoszenko jest również liderem pomarańczowych. Tyle że drogi tych polityków rozeszły się dawno temu. Co prawda razem mieli ogromne szanse na sukces we wspólnym rządzeniu, ale ambicje personalne i spory spowodowały, że nigdy nie udało się im tak naprawdę współdziałać. W znacznej mierze obóz pomarańczowych przegrał właśnie ze względu na spory Juszczenko – Tymoszenko.
W miarę upływu kadencji prezydenckiej popularność Juszczenki słabła. Zwolennicy pomarańczowych uważali, że się na nim dramatycznie zawiedli. Bo liczyli na wielkie zmiany w kraju, a do nich właściwie nie doszło. Miało być inaczej – popularni, demokratycznie wybrani liderzy mieli poprowadzić Ukrainę ku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta