W poszukiwaniu minionego smaku
Proust niczego gotować ani nie umiał, ani nie musiał. Od tego była służba, ale to nie przeczy temu, że miał jedzenia wielką świadomość i posługiwał się nią chętnie.
„W poszukiwaniu straconego czasu" to także poszukiwanie minionych smaków i zapachów, nieodzownych elementów tworzących wspomnienia, dla których kuchnia staje się bezcennym wehikułem. Proust to przypadek wyjątkowy, bo próbuje on w swoim pisarstwie dokonać całkowitej rekonstrukcji odeszłego świata. Jeśli rekonstrukcja ta ma być pełna, to musi być w niej miejsce także na jedzenie. Jeśli na dodatek nie chodzi tu o ziemniaki wieśniaków, ryby rybaków czy karbinadle górników, ale o wykwintne potrawy podawane na paryskich i nie tylko salonach, to jest czemu poświęcić uwagę.
Złe wróżby
Marcel Proust, zabierając się do pisania „W poszukiwaniu..." w wieku 37 lat, nie miał najmniejszego pojęcia, czym stanie się ta książka dla niego, dla literatury i jej dziejów. Pracę rozpoczynał w roku 1908, by w 1912 mieć około 1200 stron powieści. Mógł ją wreszcie rozpocząć tylko dlatego, że usunął się z wielkiego świata, który tak uwielbiał, by wyłącznie poświęcić się pisaniu. Jak to często z dziełami przełomowymi bywa, z początku mało kto ową przełomowość dostrzegał. Pierwsze wydawnictwo, do którego się zwrócił, odmówiło, dziwiąc się, jak przez 30 stron można pisać o niemogącym zasnąć w łóżku chłopcu. Poszedł więc do Bernarda Grasseta i zaproponował wydanie książki na własny koszt. W sumie sprzedało...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta