Islam, demagogia, polityka
Syria jest najdobitniejszym przykładem, jak cynicznie można wykorzystywać religię, aby zdobyć głosy wyborców
– Dlaczego uważa pan, że dziewczynek nie powinno się wysyłać do szkoły, a kobiety trzeba trzymać w domach? – zapytano mułłę zaraz po piątkowym kazaniu.
– Bo tak nakazuje Koran.
– A ma pan żonę?
– Mam.
– A kiedy zachoruje, chce pan, żeby jej lekarzem była kobieta czy mężczyzna?
– Oczywiście, że kobieta!
– Skąd ma się wziąć ta kobieta lekarz, skoro twierdzi pan, że dziewczynek nie wolno posyłać do szkół, a kobiety, zamiast pracować, mają siedzieć w domach?
Rozmowa miała miejsce kilka tygodni temu w Kabulu, ale równie dobrze mogłaby się odbyć w dowolnym czasie w wielu innych państwach muzułmańskich. I zapewne skończyłaby się dokładnie tak samo szybko i w równie niemiłej atmosferze.
Pół biedy, gdy Koranem zasłaniają się niewykształceni mułłowie, głosząc brednie w małych meczetach. Problemy się zaczynają, gdy bzdury powtarzają ludzie uważani za autorytety. Przykład? Choćby najnowszy: w połowie maja podczas seminarium Stowarzyszenia Praw Człowieka w Rabacie publicysta Ahmed Assid przekonywał, że należy zmienić podręczniki szkolne, bo „zapisane w nich wzywanie ludzi, by podążali za islamem poprzez posługiwanie się przemocą i przymusem, to terroryzm". Słynny salaficki kaznodzieja Mohammed Fizazi natychmiast ogłosił, że Assid powinien być sądzony za obrazę proroka. Inni posunęli się jeszcze dalej, wzywając do „uciszenia" Assida....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta