Pilecki pod strzechy
Równo 65 lat temu, 25 maja 1948 roku o 21.30 w więzieniu na Rakowieckiej od strzału w tył głowy zginął rotmistrz Witold Pilecki. Miał 47 lat, żonę i dwoje nastoletnich dzieci. Oraz niezwykłą biografię, której każdy może mu zazdrościć – świetlaną. Bez zastrzeżeń i nawiasów.
Zginął, bo komunistyczne władze uznały, że szpiegował na rzecz polskiego rządu na uchodźstwie. Ale chyba także dlatego, że był przedstawicielem świata, który w całości został skazany na zagładę. Miejsce cywilizacji europejskiej zajął system bolszewicki, który z kłamstwa, obłudy, zdrady i cwaniactwa uczynił cnotę.
Na rotmistrza nałożono też dodatkową karę – zapomnienia. Jego zwłoki wrzucono do zbiorowej mogiły przy murze łączącym dawne Powązki Wojskowe z cmentarzem cywilnym. Pochowano tam wiele ofiar ubeckich katowni. Przysypano ich substancją przyspieszającą rozpad ciał. Potem na ich grobie urządzono kompostownię i śmietnik.
Kara dotknęła także rodziny rotmistrza. Jego dzieci, które w II RP byłyby elitą, skazano na społeczną degradację. Nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta