Maczuga na konserwatystów
Mediom wcale nie chodzi o to, by zapoznać nas z myślą papieża Franciszka, ale o to, żeby wyrwanymi z kontekstu fragmentami jego nauczania okładać po głowie konserwatystów – twierdzi publicysta.
Papież Franciszek – i można to po stu dniach powiedzieć z czystym sumieniem – stał się ulubioną maczugą na konserwatystów czy zwolenników kościelnej ortodoksji, po którą sięgają rozmaitej maści liberałowie (niekoniecznie wierzący). Od samego początku pontyfikatu, zgrabnie manipulując cytatami czy dobierając tylko te z nich, które pasują im do koncepcji, budują oni wizję, w której Franciszek jest wielkim liberałem, „katolikiem otwartym", a jego głównymi przeciwnikami są „fundamentaliści", „ortodoksi" czy szeroko pojęci konserwatyści.
Tekst Jarosława Makowskiego („Franciszek jak Jerzy Turowicz", „Rz" 2.07.2013) jest tylko jednym z wielu przykładów tego zjawiska, które wypływa z niezrozumienia tego, czym dla wierzącego katolika jest Kościół i papiestwo.
Kościół jak partia
Już na pierwszy rzut oka widać, że dla Makowskiego Kościół jest jedną z wielu instytucji społecznych, którą można opisać dokładnie tymi samymi terminami, co partię polityczną. Mamy w nim zatem liberałów (czasem określanych mianem „katolików otwartych") i konserwatystów i narodowców (określanych mianem „garstki fundamentalistów), którzy toczą między sobą nieustanną walkę o dominację i przejęcie władzy. Ostatecznie – jak to bywa w instytucji monarchicznej – kluczową...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta