Gdy skany zastąpią aktorów
Z reżyserem, gościem festiwalu gdyńskiego, o jego filmie „Kongres” rozmawia Barbara Hollender.
„Kongres" jest zainspirowany prozą Stanisława Lema. Ale głównego bohatera jego opowiadania Ijona Tichy'ego zastąpiła aktorka Robin Wright. Skąd ten pomysł?
Ari Folman: Opowiadanie Lema, które przeczytałem jako nastolatek, zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Potem wracałem do niego kilkakrotnie. A idea skrystalizowała się, kiedy przed pięcioma laty pojechałem do Cannes z „Walcem z Baszirem". Na targach mój agent pokazał mi starszą panią. Nie znałem jej. „Znasz" – powiedział. To była wielka gwiazda kina amerykańskiego lat 70. Bogini. Potem spotkałem ją na Bulwarze Croisette. Nikt się za nią nie oglądał. A mnie przez głowę zaczęły przelatywać jej filmy. Zdałem sobie sprawę, że dla mnie była wciąż piękną kobietą, jaka zachowała się na celuloidowej taśmie. Taka scena znalazła się potem w filmie. Gdy podstarzała Robin przyjeżdża na kongres, wszędzie wokół można dostrzec zwiastuny obrazów z jej zeskanowaną w młodości sylwetką. Syn pyta, czy ludzie ją poznają. „Nie, dzisiaj jestem dla nich tylko nieznaną staruszką" – odpowiada aktorka.
Wirtualne życie, przenikanie się rzeczywistości i wyobrażeń wywołanych przez środki halucynogenne w prozie Lema...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta