Dyplomatyczna gra o Syrię
Plan likwidacji arsenałów chemicznych Syrii ma wadę: nie da się go wprowadzić w życie, a na pewno nie szybko.
Właściwie to nie jest jasne, czy szef amerykańskiej dyplomacji popełnił gafę czy też było to działanie starannie wyreżyserowane. John Kerry zapytany w poniedziałek podczas konferencji prasowej w Londynie, co może zrobić Syria, by zapobiec interwencji USA, odpalił, że musiałby oddać wspólnocie międzynarodowej swe arsenały broni chemicznej.
Słowa te w ciągu kolejnych godzin wywołały lawinę zdarzeń: rząd w Damaszku zadeklarował gotowość do współpracy; Rosja ogłosiła, że pracuje już nad konkretami, a Francja, że przygotowuje projekt nowej rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Kongres, który miał decydować, czy da zielone światło prezydentowi Barackowi Obamie do interwencji, odłożył głosowanie. Nie wiadomo do kiedy.
Propozycja – choć wydaje się korzystna dla chyba wszystkich państw zaangażowanych w syryjski konflikt – może się okazać jedynie dyplomatyczną grą na czas.
Oferta retoryczna
Rzeczniczka Departamentu Stanu zaraz po konferencji Johna Kerry'ego zaczęła prostować słowa swego szefa, że nie należy jego wypowiedzi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta