Zdychający lew
Gdyby nie było Jarosława Kaczyńskiego, premier powinien go wymyślić. To jedyny temat, w którym czuje się dziś w miarę pewnie – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”.
Premier był w ostatnich dniach w tak głębokiej defensywie, że gdyby prezes PiS nie rzucił mu koła ratunkowego w postaci kontrowersyjnego wywiadu dla „Rzeczpospolitej", nie udałoby mu się wypowiedzieć w zdecydowany sposób na żaden temat. Jako ekspert od myśli i biografii Jarosława Kaczyńskiego szef rządu natychmiast dokonał egzegezy jego słów i wreszcie mógł powiedzieć coś, co zabrzmiało dobitnie.
Po pierwsze, że insynuacje dotyczące prezydenta Komorowskiego są „obrzydliwe" i „dyskwalifikujące". Po drugie, stanął w obronie przedsiębiorców, wśród których prezes PiS dopatrzył się ludzi dawnego systemu, szkodzących krajowi i gospodarce. Donald Tusk starym zwyczajem ujawnił, że takie właśnie jest prawdziwe oblicze Kaczyńskiego („wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy oszukuje) i stanął na szańcu („mam dodatkową motywację, by chronić Polskę przed PiS"). Ale choć wypadł na konferencji prasowej dobrze, trzeba sobie jasno powiedzieć, że zdarzało mu się bardziej przekonująco straszyć PiS-em.
Mocny lider zrobiłby porządek w swojej partii, słaby nie potrafi nawet pozbyć się „pisiora" z MSW, mimo że twierdził, iż ten długo nie popracuje
Zagubiony instynkt
Oczywiście inną sprawą jest sondażowy efekt sporu (abstrahując od jego meritum). Wyborcom na pewno nie spodoba się atak Kaczyńskiego na prezydenta i insynuowanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta