Legia, czyli chłopak do bicia
Dzisiaj o 19. Legia będzie ratować twarz. Jeśli przegra z Trabzonsporem, nie ma szans wyjść z grupy.
Szikszik jest tu pamiętany. Szikszik to piorun, piorun z Polski. Nikt nie rozumie, dlaczego znudziło mu się granie w piłkę i zakończył karierę tak szybko. Był tu bogiem, zrobił karierę w stylu Nikodema Dyzmy. Wyszedł z banku, zobaczył tłum ludzi, poszedł w jakimś dziwnym pochodzie do domu, a następnego dnia znalazł się na pierwszych stronach gazet. Mirosław Szymkowiak poprowadził protest kibiców Trabzonsporu przeciwko tureckiej federacji piłkarskiej. Dowiedział się o tym z mediów następnego dnia.
Serca kibiców zdobywał jednak przede wszystkim na boisku. To były początki wielkiego Trabzonu. Do Polski docierały fałszywe obrazki z miasta – że kozy pasą się na trawnikach, a kobiety chodzą zakwefione i nie nawiązują kontaktu wzrokowego z nikim na ulicy. Szymkowiak nie zaprzeczał, nauczono go tego, co dalej obowiązuje w klubie: ani słowa o warunkach, o codzienności, liczy się tylko futbol. Kiedy zapraszał dziennikarzy do swojego dwupiętrowego domu i coś opowiadał, prosił żeby wytrzymać do rana. – Za chwilę będzie modlił się imam, nikt nie powiedział mi, że na tym osiedlu mam minaret za oknem. Zasypiam po pierwszych modlitwach – mówił.
Zaczęło się od strzałów
Nie był w stanie wytrzymać w Trabzonie długo. Nie rozumiał tej mentalności, nie był w stanie pojąć, że Fatih Tekke był zwalniany z treningów, kiedy zdecydował, że woli porozmawiać z Allahem w pokoju sam...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta