Nie żal mi wyrzucać muzyki do kosza
Jan Kanty Pawluśkiewicz | O szukaniu melodii, rozstaniu z Markiem Grechutą i ukazującej się „Antologii" z kompozytorem rozmawia Jacek Cieślak.
Pana olbrzymi i niekonwencjonalny dorobek u wielu wywołuje pewnie zazdrość i pytania: jak do pana przychodzi muzyka?
Jan Kanty Pawluśkiewicz: Jeden piosenkarz, nie najwyższych lotów, uważa, że muzyka po prostu jest. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że trzeba się po nią udać. Życie temu sprzyja i jest dla nas bardziej życzliwe, niż sobie wyobrażamy. Piosenki rzeczywiście występują w naturze, ale jak podpowiada moje doświadczenie, trzeba się nimi jeszcze zaopiekować. Czasem pojawia się coś, co jest absurdalne, może się nawet wydać głupie albo nierealne. Trzeba się jednak temu przyjrzeć z różnych stron i, nawet jeśli nie rokuje nic a nic, iść za tropem jak szczur za dźwiękiem fletu, a wtedy zawsze coś skapnie.
Na przykład co?
A choćby moja „Harfy Papuszy", która jest owocem wielu zbiegów okoliczności. Przyjechał do Polski Amerykanin Greg Kowalski, spotkaliśmy się przypadkiem, opowiedział mi o wierszach Papuszy. Obiecał, że zarobi w Ameryce pieniądze, pracując jako kelner lub drwal, i nakręci za nie film o cygańskiej poetce. Skurczybyk rzeczywiście zarobił pieniądze, wrócił do Polski i film zrobił – dokument „Historia Cyganki". Wcześniej obiecałem Gregowi, że jak dotrzyma słowa, napiszę mu muzykę za darmo. Napisałem. To był wspomniany motyw...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta