Antygona podpala spirytus
Tak jak nasi wielcy romantycy, Rymkiewicz uważa, że nie ma takich praw, które byłyby ważniejsze od polskiego sumienia. Czasem trzeba postąpić wbrew prawu, ale w zgodzie z sumieniem, bo na tym można zbudować wspólnotę.
Każdy, kto ukończył szkołę średnią, ma gdzieś głęboko w pamięci lekcję „Konflikt tragiczny na przykładzie Antygony". Mamy dwie przeciwstawne racje, których nie sposób pogodzić. Prawo boskie i prawo ludzkie – jak mówią licealni poloniści. A przekładając to na język konkretu: obowiązek pochowania zmarłego leży w sprzeczności z zakazem grzebania zdrajcy. Bo Polinejkes, brat Antygony, wystąpił przeciwko prawowitej władzy w Tebach. Kreon, nowy władca, który reprezentuje powagę państwa, nie może zezwolić na to, by buntownika potraktowano jak uczciwego obywatela. Antygona nie może zaś zgodzić się, by szczątki jej ukochanego brata nie zostały pochowane.
Dalej, jak wszyscy wiedzą, może być tylko katastrofa, czyli przesądzona od początków klęska bohaterów. Antygona po dokonaniu pochówku, skazana na śmierć przez swojego wuja Kreona, nie doczekawszy wykonania wyroku, odbiera sobie życie. Po czym to samo robią zakochany w samobójczyni syn władcy i jego żona. I to już koniec lekcji, ale początek naszej historii o tak ważnym dla polskiej literatury konflikcie między prawem i sumieniem.
Gdy Czesław Miłosz pisze w jednym ze swoich najbardziej znanych wierszy „W Warszawie", że „ten płacz Antygony / Co szuka swojego brata / To jest zaiste nad miarę/ Wytrzymałości", ma na myśli tylko tę najbardziej zewnętrzną warstwę sytuacji z tragedii Sofoklesa. Bo przecież w 1945...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta