Dziennik intymny ciała
Robi się go dla ozdoby, dla podkreślenia statusu, zamanifestowania więzi, pokonania kompleksów. Tatuaż się udomowił, został zasymilowany jako element codzienności. Choć wciąż u wielu budzi niechęć.
Państwo W. z Warszawy, rodzice dwojga uczących się dzieci, oboje z tytułami naukowymi, pracują jako nauczyciele akademiccy. Syn W., 21-letni Kacper, studiuje na SGH, ich córka Kasia zdała właśnie maturę w dobrym państwowym liceum. W domu W. nie ma telewizora, jest za to masa książek, wieczorami zamiast serialu jest lektura. Jeśli coś się wspólnie ogląda, to ambitny film w kinie domowym. Wspólnie spędza się wakacje, rodzice chodzą z dziećmi na wystawy, do muzeów, do teatru. Kłopotów wychowawczych ani z nauką nigdy z nimi nie było.
Ale ostatnio pani W. przeżywa trudne chwile. – Kasia przyszła któregoś dnia ze szkoły i jak gdyby nigdy nic pokazała mi sporych rozmiarów węża z zakręconym ogonem wytatuowanego na przedramieniu. Dla mnie to był wstrząs. Nastąpiło jakby przekroczenie granic kulturowych, które wytyczyliśmy w naszej rodzinie i które, jak mi się dotąd zdawało, dla naszych dzieci także były nieprzekraczalne. Jak ona mogła to zrobić? A najgorsze jest to, że nie rozumie, dlaczego ja to tak przeżywam. Czy ona sobie zdaje sprawę, że tatuaż jest na całe życie?
– To moje ciało – odpowiada Kasia. – Nie rozumiem, czemu mama podchodzi do tego tak zasadniczo. To tylko dekoracja. W mojej klasie połowa dziewczyn ma tatuaże.
Pani W., jak wielu osobom ze środowisk inteligenckich średniego i starszego pokolenia, tatuaż kojarzy się z więzieniem, marynarzami,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta