Życie z opuszczonymi rękami
W USA powiada się że najlepszym sposobem życia na koszt państwa jest bycie samotną matką pięciorga dzieci, czarną lesbijką pochodzenia żydowskiego.
Stary dowcip z czasów komunizmu powiada: „Jaka jest różnica między bezrobociem w socjalizmie a bezrobociem w kapitalizmie?" Prawidłowa odpowiedź brzmi: „Niewielka: w socjalizmie bezrobotni byli za bramą, w fabryce. W kapitalizmie są przed bramą, w mieście".
Kultura pracy
Gdy komunizm upadał, nasi ówcześni świeżo opierzeni liberałowie – neofici „kapitalizmu utopijnego" – pocieszali, że niewielkie bezrobocie rzędu 5 procent jest niezbędne dla utrzymania efektywności pracy, bo lęk przed jej utratą przymusza do wysiłku. Skłonni byliśmy na to przystać, tym bardziej że doświadczenia tych, którzy próbowali szczęścia jako siła robocza na kapitalistycznym rynku nowojorskiego Greenpointu albo bliżej – w Berlinie, podówczas jeszcze Zachodnim, lub Wiedniu – były zachęcające.
Tak to bywało za dawnych, nie wiem, czy dobrych czasów. Kapitalizm – podobnie jak ustrój poprzedni – także jest „realny", dolar zleciał, złoty stężał. Bezrobocie dosięgło więcej niż co dziesiątego chętnego do zatrudnienia; raz spada, raz rośnie, ale wciąż jest dwucyfrowe i chyba takie pozostanie. Tylko z pokątnego rynku pracy na Greenpoincie wypędzają nielegalnych Polaków jeszcze bezwzględniej niż wtedy, gdy granice bywały rzeczywiście zakazane. Bo Berlin, Wiedeń, Dublin, co tam jeszcze, mamy dozwolone jako szczęśliwie przyjęci do Unii. Ale tam też...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta