Piekielne separatyzmy
O jednym z najmniej znanych narodów Europy, Gagauzach, w „Plusie Minusie" już pisałem, a ich „baszkan", czyli z tureckiego „głowa", płk Michaił Makarowicz Formuzał zdążył już być bohaterem naszych łamów. Nie mam zwyczaju się powtarzać, ale kiedy myślę o korzeniach separatyzmów, o wiotkiej granicy między tożsamością narodową, prawem do godności i wolności grup etnicznych a chorobą nacjonalizmu, zawsze mimowolnie wracam do Gagauzji.
To wzorzec niejako modelowy; tu wszelkie dylematy rysują się wyjątkową ostrością, nie mniej wyraziście niż w Szkocji czy Katalonii, ale na bardzo wschodnich zasadach. O ojczyznach Waltera Scotta czy Luisa Llacha wiemy niemal wszystko, a ich dobry los polega na tym, że tworzą autonomiczne organizmy w ramach nowoczesnych demokracji, które nie tylko dały szansę na konserwowanie odrębności i tradycji obu regionów, ale również otwierają im drzwi do większościowego samostanowienia. Z Gagauzją i Gagauzami jest zupełnie inaczej. Ich pochodzenie, czyli etnogeneza, nie jest ostatecznie potwierdzone, sam fakt istnienia wydaje się cudem, a przeszłość i teraźniejszość to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta