Wojna w realu
Niebiańska sotnia. Zna ją nie tylko Ukraina. Zdjęcia chłopców, którzy polegli na wschodzie. Albo przepadli bez wieści. Dziewiętnaście lat. Dwadzieścia dwa. Dwadzieścia. Dzieci. Strach w oczach przechodniów nie jest z tych, który może się wypalić.
Do Lwowa jechałem z głową nabitą gazetowymi komunikatami, relacjami z frontu tej niewypowiedzianej, niezrozumiałej wojny, dramatycznymi apelami o pokój.
Tak jak rok, dwa, pięć lat temu w centrum miasta trwał karnawał. W restauracyjnych ogródkach lało się strumieniami piwo, uliczni grajkowie zawzięcie wyśpiewywali swoje żale do świata, kręciła się karuzela przed operą, skrzyły w słońcu strumienie wody wyrzucane przez fontannę. Przez tłum przeciskały się grupy turystów, młode pary (to część ukraińskiego ślubnego rytuału) z upodobaniem pozowały do pamiątkowych zdjęć. Wieczorem strzelały w niebo sztuczne ognie, na tanecznych parkietach wokół rynku kręciły się przytulone pary.
Miasto Camusa
Jedynie ustawione na skraju deptaka na Prospekcie Swobody, w pobliżu pomnika Tarasa Szewczenki, różnokolorowe namioty Swobody, Prawego Sektora, Samoobrony, Ludowego Majdanu... z wezwaniami mobilizacyjnymi. Wolontariusze zbierający na noktowizory czy kamizelki kuloodporne dla wojska, przypominali o powadze tamtej wojny. Przyszła mi na myśl „Dżuma" Camusa, ogarnięte epidemią miasto Oran, pogrążone w zabawie: „Pozbawieni pamięci i nadziei, ulokowali się w teraźniejszości. Doprawdy, wszystko stało się dla nich teraźniejszością".
Następnego dnia, w niedzielę, podczas śniadania w restauracji hotelu Panska Gora położonego na obwodnicy Lwowa, przypadkiem trafiam na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta