Judasz i Hanna
Postawiła tacę na podłodze za drzwiami i zamknęła się od środka na klucz. Zdjęła ubranie i naga położyła się na łóżku. Okno było otwarte, ale zasłoną nie poruszał nawet najlżejszy podmuch wiatru. Czuła, że jest coś grzesznego w tym, że leży na łóżku bez ubrania – fragment nowej powieści Henninga Mankella.
Senhor Vaz był niski i niezbyt muskularny, jednak wściekłość dodała mu tyle sił, że złapał Prinsloo za kołnierz rozpiętej koszuli, bez trudu wywlókł go z pokoju i zepchnął ze schodów. Krzyki Hanny obudziły wszystkie dziewczyny w hotelu. Wiele z nich się nie lubiło, między niektórymi dochodziło nawet czasem do bójek, jednak w obliczu zagrożenia wszystkie się jednoczyły.
Teraz wyległy na schody, po których z hukiem staczał się Fredrik Prinsloo. Za nim szedł senhor Vaz, potem Judasz, a na końcu człapał Carlos żujący chustkę poturbowanego klienta.
Senhor Vaz zatrzymał się na ostatnim stopniu i spojrzał z góry na Prinsloo, który rozciął sobie brew o schody i krwawił obficie, już nie tylko z pogryzionej przez szympansa dłoni.
– Teraz stąd wyjdziesz – powiedział. – I już nigdy tu nie wrócisz.
Prinsloo przycisnął dłoń do krwawiącej brwi. Wyglądał tak, jakby nie rozumiał, co Vaz do niego mówi. Potem się podniósł, stanął na chwiejnych nogach, pogroził pięścią stojącym wokół prostytutkom i zrobił krok w stronę właściciela hotelu.
– Wiesz, że przywożę tu moich przyjaciół – wybełkotał. – Jeśli wyrzucasz mnie, wyrzucasz też ich.
– Chętnie wszystkim wytłumaczę, dlaczego nie życzę sobie więcej twoich wizyt....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta