Niedźwiedź a wojna w Syrii
Kiedyś dla Łysenki, a dziś dla wyznawców teorii o globalnym ociepleniu i wielu zachodnich rządów, nauka jest dziedziną, w której decydować ma państwo.
Zauważyć należy i niestrudzenie powtarzać, że globalne ocieplenie jest pod wieloma względami rzeczą niezmiernie przydatną. Nie chodzi mi o to, że mniej ludzi będzie umierać z powodu zimna, że oszczędzimy na ogrzewaniu, że będą kwitnąć roślinki i drzewa (jeśli się przyjmuje, że przyczyną ocieplenia jest wzrost dwutlenku węgla w atmosferze, a przyczyną wzrostu dwutlenku węgla jesteśmy my) ani że – jeśli się przyjmuje, że ocieplenie jest przyczyną wzrostu opadów deszczu – afrykańskie pustynie zakwitną lub przeobrażą się w lasy (choć warto mieć na względzie badania opublikowane w piśmie „Nature Climate Change", które wykazały, że spowodowane przez gazy cieplarniane deszcze pokonały susze w Afryce Subsaharyjskiej).
Rzecz w tym, że na „globalne ocieplenie" można zwalać wszystko, także chorobę pieska i nagły zgon cioci Rózi. Jednocześnie można się domagać astronomicznych ilości pieniędzy w celu przeprowadzenia badań mających na celu wykazanie, że potrzeba jeszcze bardziej astronomicznych ich ilości w celu zwalczania ocieplenia. Mało kogo interesują fakty. Wszyscy (a zwłaszcza politycy) chcą się wykazać troską o środowisko. I drżą w obawie, że jeśli nie wykażą się dostateczną gorliwością, zostaną potępieni jako „negacjoniści", a może też (to najnowsza moda, o której za chwilę) porówna się ich do kreacjonistów.
Korzyści z takiej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta