Poleciał tylko na chwilę
Aram Rybicki zostawił swój placak w bagażniku auta, bo przecież z Katynia miał wrócić już po południu. Kierowca Klubu PO, który wiózł polityka na lotnisko po katastrofie długo nie mógł zebrać się na odwagę, by powiedzieć o pozostawionych w samochodzie rzeczach osobistych.
Ostatnie dni przed katastrofą były wyjątkowo intensywne dla Arama Rybickiego. Zabiegał o reformę IPN, poprawę sytuacji osób z autyzmem, był w trakcie przeprowadzki. W samochodzie zostawił plecak z niezbędnymi rzeczami: miał przecież wrócić do pracy po południu.
– Podejrzewam, że Aram, człowiek znany z ujmującej skromności, usiadł w tym samolocie gdzieś z tyłu – mówi senator PO Sławomir Rybicki. Swojego zmarłego brata Arkadiusza Rybickiego nazywa Aramem, bo tak mówiono na niego od czasów licealnych. – Wyobrażam sobie, że leciał obok szefa Urzędu do spraw Kombatantów Janusza Krupskiego albo Andrzeja Przewoźnika z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Pewnie rozmawiali o starych opozycyjnych czasach i nowelizacji ustawy o IPN.
Zmiana przepisów o Instytucie Pamięci Narodowej była tym, co w ostatnich dniach przed katastrofą najmocniej zajmowało posła PO Arama Rybickiego. Prowadzoną przez niego ustawę Sejm przyjął pod koniec marca, a Senat przegłosował dwa dni przed wylotem prezydenckiego samolotu do Smoleńska. Wywołała ogromne kontrowersje, bo zakładała zmiany w procedurze powoływania prezesa IPN. Nie miało go już wybierać kolegium instytutu, lecz Sejm.
Aram Rybicki uważał, że odpolityczni to IPN, bo kandydata na prezesa miała przedstawiać posłom rada instytutu, złożona z apartyjnych fachowców. PiS przestrzegał, że skutki będą zupełnie odwrotne.
–...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta