Przymus bycia lepszą
Po zwycięstwach w Indian Wells i Miami słychać coraz częściej, że Wiktoria Azarenka może wrócić tam, gdzie już była – na pierwsze miejsce w światowym rankingu tenisistek.
Jeszcze rok temu była w rankingu WTA poza pierwszą trzydziestką, ale rozmawiać z nią o pobycie w sportowej zapaści nie wchodziło w grę. – Ranking to tylko numer. Gdybym myślała, że nr 31 coś mówi o mojej wartości, to rzeczywiście byłby problem. Ale nie jest. Wciąż wiem, ile mogę osiągnąć – mówiła dziennikarzowi „New York Timesa".
W trudnym 2014 roku Azarenka zagrała tylko 24 mecze, stopa i kolano wciąż bolały, pierwsza połowa roku praktycznie poszła na straty, w drugiej też wiele radości nie było. Dopiero w styczniu 2015 roku trener Sam Sumyk powiedział, że Wika uwolniła się od bólu, ale nauczony przykrym doświadczeniem nie ogłaszał zbyt śmiałych planów. – Myślę, że z motywacją problemu nie ma, ale nie chcę zbytnio się podniecać i powiedzieć za dużo. 12 miesięcy wcześniej też się nam wydawało, że widzimy zielone światło – twierdził trener. Potem była zmiana Sumyka na Wima Fissette'a, nowy sztab szkoleniowy, kolejne miesiące treningów, które miały zdjąć z tenisistki rdzę.
Po dwóch latach chudych chciała z przytupem wrócić między najlepsze, którym należy się podziw i miliony dolarów. Trochę nie dowierzano, że jej się uda. Pamiętano jej słabo kontrolowane emocje, nagłą zmianę trenera i coraz groźniejsze kontuzje.
Jednak po finale w Indian Wells wygranym 6:4, 6:4 z Sereną Williams, po sukcesie w Miami, po niezłym starcie w Australian Open...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta