Legalny gwałt
Paulinę poznałam dawno, we wsi, gdzie czasem jeżdżę. Powiedziała, że nie umie rozmawiać o miłości.
Nawet jeśli przeżyła coś takiego jak zakochanie, to krótko, bo on się zaraz oświadczył. Oboje chcieli mieć dzieci, co do innych uczuć, to on bardzo się spieszył do ślubu, żeby nie kończyło się na delikatnych pocałunkach, bo – jak mówiła jego babka – „jurny był zawsze jak ojciec i dziadek".
Ta rozmowa odbyła się na weselu, kiedy pan młody obtańcowywał inne kobiety, bo dziewczyna zmęczyła się już po drugim tańcu. Od dziecka była słabowita. Stare kobiety mówiły o niej „rusałka", bo chuda była jak rybka i cerę miała prawie białą. Nie lubiła tego przezwiska. Czuła się katoliczką, a takie „rusałki" to poganie czcili. Dlaczego on nie poszedł za którąś z krewkich dziewczyn? Bo za chętne były. Tylko ona jedna mu się oparła, i to z taką dumą i strachem jak u dawnych dziewcząt. Zakochał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta