Odświeżanie starych hitów
Nagła reaktywacja polskiego filmu muzycznego nie niesie samych sukcesów, czego dowodem „#Wszystko gra".
W tym gatunku polscy twórcy znacznie częściej ponosili porażki, czasem sromotne klęski, i tak było od początku kina. W dorobku naszej kinematografii okresu dwudziestolecia międzywojennego jest wiele filmów muzycznych, ale przetrwały dzięki świetnym piosenkom oraz grze (niektórych) aktorów. Scenariusze i realizacje prezentowały z reguły kiepski poziom.
W PRL nie było lepiej. Filmowi twórcy miotali się między próbą dostosowania ho- llywoodzkich standardów do socjalistycznej rzeczywistości („Żona dla Australijczyka") lub starali się iść na fali muzycznych mód, choćby rockowego boomu lat 80. („To tylko rock").
Chętnych do podejmowania kolejnych prób było więc coraz mniej. Wydawało się, że filmowy musical po polsku umrze w końcu śmiercią naturalną, tym bardziej że w światowym kinie temu gatunkowi też w tej dekadzie nie wiedzie się najlepiej. Ostatnie wielkie sukcesy to „Mamma Mia!" z 2008 r. oraz wyróżniony trzema Oscarami „Les Misérables" (2012). W obu przypadkach były to ekranizacje sprawdzonych scenicznych hitów, a nie filmy oryginalne.
Zabawa konwencją
A jednak w ostatnich dwóch latach muzyczny film niespodziewanie w Polsce odżył. Co więcej, okazało się, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta