NATO przejrzało na oczy
Zachód wreszcie uwierzył w rosyjską agresję. To może doprowadzić do wyścigu zbrojeń, który skończy się dla Rosji tak samo, jak skończył się dla ZSRR. O ile wyborów w USA nie wygra Trump, który ochoczo podzieliłby się z Putinem strefami wpływów – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu Radosław Sikorski, były szef polskiej dyplomacji.
Rzeczpospolita: Apelował pan przed laty o dwie stałe brygady NATO w Polsce. Mamy jeden batalion, i to rotacyjny. Szczyt sojuszu w Warszawie to dla Polski klęska?
To dobry początek, wynik działań kolejnych rządów w całym regionie, a także zachowania prezydenta Putina, który przekonał NATO, że jednak granice w Europie mogą być naruszane siłą i trzeba wzmocnić zdolność sojuszu do obrony swojego terytorium.
Ten batalion nie obroni nas jednak przed Rosją. Chodzi o symbol?
Obecność NATO powinna być taka, aby Rosję odstraszyć, ale nie taka, aby potęgować rosyjską paranoję. Oczywiście kwestią subiektywną pozostaje zagadnienie, gdzie ten punkt równowagi leży. Uważam, że trochę wyżej – tam, gdzie to było dyskutowane, gdy do sojuszu wchodziliśmy, a więc na poziomie dwóch ciężkich brygad. Ale nie wszyscy sojusznicy podzielają ten polski punkt widzenia. W organizacji każdy ma prawo weta, konsensus zawsze sprowadza się do najniższego mianownika.
A może Amerykanie doszli do wniosku, że Rosja jest słaba, pogrążona w głębokim kryzysie gospodarczym, i po prostu nie uderzy na Polskę?
Każdy, kto mówi, że wie, co zrobi Putin, podejmuje ogromne ryzyko. Prezydent Rosji pokazał, że potrafi być nieobliczalny. Oczywiście kraje, które nie graniczą z Rosją, uważają, że niebezpieczeństwo jest mniejsze, a te, które z nią...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta