Internet dał głos ludowi
Polityka pozostała duchem i ciałem w XIX wieku. Gdy Kowalski i Smith żyją w erze globalnej sieci, demokracja nadal działa według zasad ze świata gołębi pocztowych.
Jest zima, przełom 2010 i 2011 roku. W Tunezji, Egipcie i Algierii wybuchają antyrządowe protesty. Zachodnie media szybko obwieszczają, że nadchodzi arabska wiosna, w nawiązaniu do Wiosny Ludów. Ma to być wielkie, demokratyczne przebudzenie społeczeństw Afryki Północnej.
Dowiadujemy się, że wszystko dzięki nowym technologiom, internetowi. To na Facebooku i Twitterze skrzykują się protestujący. W mediach społecznościowych wymieniają się poglądami na uciskające ich reżimy, poznają podobnie myślących, w sieci mogą się wreszcie policzyć i dostrzec swoją siłę.
Instytucje do odstrzału
Werdykt mądrych głów w telewizji jest prosty: nowe technologie oznaczają kres dyktatur, teraz liberalna demokracja już bez przeszkód rozleje się po całym świecie. Powracają nastroje z przełomu lat 80. i 90. XX wieku, gdy amerykański politolog Francis Fukuyama wieszczył koniec historii.
Jednak liberalnych marzycieli ponownie zawiodła rzeczywistość. W arabskich społeczeństwach zamiast demokracji i nowoczesności pojawili się zacofani islamiści i terrorystyczny Daesz. Później dowiedzieliśmy się, że w Europie w siłę rosną populistyczne ruchy odwołujące się do ludzkiej zawiści i ksenofobicznych lęków.
Dziś czytamy, że Wielka Brytania porzuciła oświeconą drogę europejskiej integracji i egoistycznie wybrała Brexit. A w Stanach Zjednoczonych prezydentem uczyniono...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta