Uwiedzeni buntownicy
Donald Trump, rzecz jasna, nie jest pierwszym, który sięgnął po władzę, stając na czele zagniewanego ludu. Jego antenaci z dawnych epok często po zwycięstwie godzili się z establishmentem, porzucali rewolucyjne hasła i – zdarzało się – musieli uciekać przed zemstą zawiedzionych tłumów.
Niewiele jest chyba w życiu społecznym zjawisk bardziej złożonych i wieloznacznych niż rewolucja. Znawcy spraw politycznych przejęli ten termin od geometrów i astronomów (kłania się Kopernik!) w połowie XVII wieku, w czasie, gdy ważyły się losy tronu Stuartów. W 100 lat później idea rewolucji weszła do języka na dobre, z ostrzem gilotyny błyszczącym w tle, a już wiek XIX świata nie widział poza rewoltą. „Jak antyczna Nemezis, której ani prośby, ani groźby nie mogły wzruszyć, rewolucja posuwa się naprzód krokiem nieuchronnym i posępnym, wśród kwiatów, które jej rzucają wyznawcy, we krwi swych obrońców i po trupach swych wrogów" – pisał anarchista Proudhon, a jego współczesnych patos ten zachwycał, nie śmieszył.
W tym czasie żywe było proste wyobrażenie rewolucji jako zrywu, niosącego z sobą nie tylko zmianę panującego, lecz całego ładu życia społecznego i politycznego („ustroju"), bądź jego istotnej warstwy. Wiadomo już było, po „wzorcowych" rewolucjach amerykańskiej i francuskiej, że zmiana ta dokonuje się nie bez przemocy i że w jej trakcie dochodzi do niespotykanej przedtem mobilizacji społecznej: prosty lud wychodzi na place, sięga po kosy i kłonice, chętnie wymierza sprawiedliwość i z niejakim trudem stanowi prawa.
Potem jednak, z jednej strony za sprawą samych rewolucjonistów, z drugiej – historyków i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta