Klon i dąb pod topór nie zawsze bez zezwolenia
Przepisy o wycince drzew budzą wątpliwości.
Od stycznia zmieniły się zasady wycinki drzew i krzewów. Pozbywając się dębu czy topoli na prywatnej posesji, nie trzeba mieć zezwolenia wójta czy burmistrza.
W praktyce z nowymi zasadami jest wiele problemów. Inwestorzy i urzędy nie zawsze wiedzą, kto musi się ubiegać o zezwolenie i jak wysokie są opłaty za wycięcie drzewa.
Kiedy bez biurokracji
Zmiany w wycince wprowadziła nowelizacja ustawy o ochronie przyrody.
Przepisy przewidują, że właściciele prywatnych posesji są zwolnieni z obowiązku uzyskania w urzędzie gminy (miasta) zgody na wycinkę drzew, jeżeli nie jest ona związana z działalnością gospodarczą.
– To bardzo dobra zmiana – cieszy się Dariusz Śmierzyński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Ruda w Warszawie. – W wypadku prywatnych posesji, w tym spółdzielczych, ubieganie się o zezwolenie było zbędną biurokratyczną formalnością. Teraz jej unikniemy – dodaje.
Okazuje się jednak, że wcale tak nie jest w praktyce.
– Choć przepisy nie mówią...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta