Stoch przed skokiem
Mistrz świata i dwukrotny mistrz olimpijski jest jednym z najwyżej wycenianych marketingowo polskich sportowców. A może być jeszcze lepiej.
Według danych z maja 2016 roku w Polsce są 224 osoby uprawnione do uczestnictwa w zawodach skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Uprawnionych – czyli posiadających licencję Polskiego Związku Narciarskiego (PZN). To około 0,0006 procent społeczeństwa. Zawodnicy zrzeszeni są w 17 klubach, mamy w Polsce sześć skoczni narciarskich (dwie duże, cztery normalne). Powiedzieć o skokach, że są sportem niszowym, to nie powiedzieć nic.
A jednocześnie zawody w Zakopanem oglądało na żywo 90 tys. widzów. Oficjalnie sprzedano komplet biletów – 55 tys. – ale wokół skoczni gromadziły się tłumy bez wejściówek. Trybuny wypełnione były do ostatniego miejsca także tydzień wcześniej w Wiśle. Ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni, podczas którego Kamil Stoch zapewnił sobie zwycięstwo, oglądało w telewizji 7,9 mln Polaków. To wynik porównywalny z najważniejszymi meczami Polaków w piłkę nożną. Ponad 8 mln telewidzów obejrzało walkę o półfinał Euro 2016 między drużyną Adama Nawałki a Portugalią. Skoki są w Polsce prawdziwym fenomenem. Sport, którego nie uprawia nikt (bo nie może), oglądają tłumy.
Podano rosół
Kamil Stoch na mniej niż miesiąc przed rozpoczęciem mistrzostw świata w Lahti znajduje się w życiowej formie, ale mimo to nie patrzy na nas z każdego billboardu, nie zachwala kolejnych produktów, nie namawia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta