Państwo to najgorszy właściciel banków
Maciej Stańczuk Repolonizacja banków to w naszych warunkach ich nacjonalizacja. Czy naprawdę jesteśmy gotowi poświęcić stabilność wzrostu gospodarczego dla ulotnych korzyści, głównie ideologicznych?
Formalne przejęcie kontroli państwa nad Pekao, drugim co do wielkości bankiem w Polsce, wywołało huraoptymistyczne komentarze mediów i większości polityków. Wzbudziło też bezrefleksyjną radość z faktu, że odbita została z rąk obcych ważna instytucja finansowa, która (w domyśle) nie służyła do tej pory wsparciu polskiej gospodarki, tylko wyłącznie ukrytym celom jej zagranicznego właściciela. Za aksjomat przyjmuje się tezę, że wzrost roli rządów w akcjonariacie banków jest czymś pożądanym, wręcz wyrazem patriotyzmu gospodarczego. Ale nie przedstawia się żadnego racjonalnego dowodu na jej prawdziwość. Przyjrzyjmy się zatem faktom i spróbujmy zderzyć je z mitami, także tymi o największym ładunku emocjonalnym.
Przykłady z przeszłości
Historia gospodarcza świata jasno wskazuje, że państwo jest najgorszym właścicielem banków ze wszystkich możliwych. Kraje, w których udział własności państwowej w bankach był największy, były najbardziej podatne na turbulencje rynkowe i kryzysy finansowe. Interwencjonizm państwowy w tym sektorze po kryzysie finansowym w 2008 r. był związany ze wsparciem finansowym zagrożonych niewypłacalnością banków prywatnych, przez co miał charakter okresowy, niezaburzający konkurencji. I co najważniejsze, był on wyrazem słabości systemu bankowego, który bez pomocy publicznej miałby problemy z egzystencją.
W USA,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta