Za ziemię jak za zboże
Kupujcie ziemię, już jej nie produkują. To powiedzenie Marka Twaina służy za motto wielu firmom, które przekonują do inwestycji w grunty. Dziś działki budowlane w dobrym miejscu to prawdziwa żyła złota. Boom na rynku nieruchomości zdaje się nie mieć końca.
Z taśmy produkcyjnej schodzą kolejne biurowce, hale magazynowe, prywatne akademiki, hotele, osiedla mieszkaniowe. Popyt na tereny inwestycyjne jest więc ogromny. Ceny działek rosną. Znalezienie parceli z prestiżowym adresem, na której można szybko budować, graniczy z cudem. W czasie poprzedniej hossy rynek był tak gorący, że firmy po zaciętych bojach płaciły za ziemię nawet kilkaset milionów złotych. A to przekładało się na astronomiczne ceny mieszkań. Kiedy przyszły chude lata, niektórzy deweloperzy zostawali z niesprzedanymi lokalami albo pustymi, kupionymi za grube miliony gruntami. Wydaje się, że firmy wyciągnęły wnioski.
Rywalizują o ziemię, ale nie kupią jej za wszelką cenę. Dlatego nie słychać o szaleńczych przetargach, rekordowych transakcjach, gorączkowym skupowaniu działek. Nikt nie chce zostać z piórami w garści.