Zjeść parkiet i wygrać mecz
Marcin Malewski, wychowanek i jeden z najbardziej zasłużonych piłkarzy ręcznych pierwszoligowej Warmii Olsztyn, opowiada o wychodzeniu klubu z finansowych tarapatów i łączeniu sportu z pracą.
Rz: Na początku roku, kiedy Warmii groził upadek, napisaliśmy, że klub przypomina dziurawą łódź, która jeszcze płynie, ale tylko dlatego, że załoga wylewa wodę z pokładu. Po podpisaniu umowy z Energą jest już mniej dziur do łatania?
Marcin Malewski: W końcu pojawił się spokój, a w szatni więcej uśmiechu. Mamy październik i w tym sezonie pieniądze na razie wypłacane są na czas, chociaż pozostają zaległości z poprzedniego. Mamy jednak zapewnienie od klubu, że wkrótce i te zostaną uregulowane. Mamy nadzieję, że teraz będziemy mogli skupić się już tylko na grze. Cieszymy się z umowy sponsorskiej, ale od strony sportowej jest ciężko, bo przed sezonem odeszło od nas siedmiu zawodników.
W Warmii spędził pan prawie całe sportowe życie. Ostatni rok był najcięższy?
Źle zaczęło robić się już pięć lat temu, kiedy z hukiem spadliśmy z Superligi i w konsekwencji przez pierwsze trzy lata gry w pierwszej lidze spłacane były stare długi. Dlatego kiedy w sezonie 2015/2016 graliśmy w barażach o Superligę, tak naprawdę nie byliśmy gotowi finansowo na awans. Pojawiły się nawet problemy, żeby w miarę normalnie funkcjonować w pierwszej lidze, bo wycofało się kilku sponsorów. Najgorszy był więc dla mnie chyba właśnie ten moment, gdy spadaliśmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta