Historia zakurzonego banana
W telewizji publicznej tych piosenek nie puszczano, bo profesjonalni redaktorzy nimi gardzili. Ale lud był za disco polo.
Owszem, mam w sprawie disco polo coś za pazurami. Byłem dyrektorem programowym Polsatu, kiedy na antenie startował pierwszy program „Disco Relax". Był to zapewne początek grudnia 1994 roku, za oknem w moim gabinecie w alei Stanów Zjednoczonych prószył śnieg, a nieszczelne okna powodowały, że chłodne powiewy zadymki hulały wokół skromnego biurka. Było więc przenikliwie zimno, aż trząsłem się od chłodu. I nagle w drzwiach pojawił się anonsowany przez sekretariat prezesa wystraszony facet z kasetą. – Co to jest? – spytałem groźnie. – Nowy program – odpowiedział niepozorny gość o nieogolonej twarzy. Proszę siadać.
Włączyłem kasetę i nagle, jak grom z jasnego nieba z ekranu telewizora wysypał się jakiś koszmarny kalejdoskop dźwięków i obrazów. Najpierw jakieś wirujące w rytm prostego bitu grafiki, potem przed kamerę wyskoczył ten sam koleś, który przyniósł mi kasetę, tyle że w stroju scenicznym, a potem jak z pokutnego wora wysypała się garść prostych i dość prymitywnych teledysków nakręconych do znanych z placów targowych przebojów disco polo. Dojmujący chłód...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta