Dużo papryki, mało muzyki
Andrzej Bieńkowski, etnograf Organizatorzy dożynek i podobnych imprez nie myślą o tym, by zaprosić kogoś, kto gra prawdziwą muzykę wiejską, bo uznają, że ona jest za trudna dla ludzi. Na ogół gra jakiś akordeon, trąbka i bęben, a ubrane tradycyjnie kobiety śpiewają: oj didi, oj didi...
Rz: Wśród mieszczuchów panuje przekonanie, że na polskiej wsi słucha się dziś głównie disco polo, a tradycyjną muzyką ludową interesują się teraz jedynie wielkomiejscy hipsterzy.
Nie ma jednej polskiej wsi. Mamy tu ogromną różnorodność regionalną. Nie można właściwie ocenić, jaki jest stosunek wsi do własnej tradycji, muzyki, bo diametralnie inne podejście jest na Podhalu, na Kurpiach i w Wielkopolsce. W dużej mierze wiąże się to z pańszczyzną. Tam, gdzie była ona najsilniej zakorzeniona i najmocniej się na nią powoływano, tam najszybciej przestano utożsamiać się z własną kulturą.
Pańszczyznę zniesiono 150 lat temu.
I co z tego, skoro powoływano się na nią jeszcze za mojej pamięci. Gdy zacząłem prowadzić badania w centralnej Polsce w latach 80., cały czas słyszałem, że za pana to coś tam, że to były grunty dworskie, a tamte komornicze... Na Mazowszu tradycja pańszczyźniana była niesłychanie silna. Tam cały aparat urzędniczo-kulturowy, czyli domy kultury, konkursy, stacje radiowe, etnografowie i rozmaici działacze kultury, przez lata nie chciał przyjąć do wiadomości, że kultura muzyczna ewoluuje, a czasy skrzypeczek pod płotem się skończyły. To nie były jeszcze czasy disco polo, wtedy popularna była ciekawa hybryda: połączena muzyka miasta i wsi, ale cały czas grana po chłopsku.
Czyli?
Ze słuchu, w tonacjach, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta