Trawiasty interes podlany historią
Historia Wimbledonu dobrze oddaje historię tenisa. Z rozrywki ludzi zamożnych zmienił się w wielki biznes i sport dla wszystkich.
Na początku w Wimbledonie był, rzecz jasna, krokiet. Nie krykiet – jak mówią niektórzy, zmyleni podobieństwem angielskich słów. Krokiet – gra wytwornych dam i dojrzałych dżentelmenów, polegająca na dystyngowanym toczeniu sporej kuli po trawie między kilkoma małymi bramkami – za pomocą drewnianego młotka słusznej długości.
Kto miał okazję przyjechać na tegoroczny turniej wimbledoński, ten zobaczył urządzony w przejściu przy korcie nr 1 mały tor ze sztucznej trawy i młotek z prawdziwego drewna, plus parę ilustracji i słów wyjaśnienia XIX-wiecznej zabawy. Roger Federer i Serena Williams byli i spróbowali.
Kto nie był, niech wróci do „Przygód Alicji w Krainie Czarów" Lewisa Carrolla, tam znajdzie opis, albo niech poczyta, jak siedmiu panów i trzy panie rozegrali pierwszy i zarazem ostatni olimpijski turniej krokieta w 1900 roku w Paryżu. Niektórzy najbardziej zdeterminowani zwolennicy tej dyscypliny twierdzą, że cztery lata później w St. Louis znów na igrzyskach grano w krokieta, tylko w amerykańską wersję zwaną roque, ale można się z tym nie zgodzić.
Kroniki krokieta w południowo-zachodnim Londynie zaczęły się od sportowej pasji zamożnych brytyjskich obywateli, którzy czytając prestiżowy magazyn „The Field" (wciąż istniejący), poświęcony głównie strzelectwu, polowaniu, wędkarstwu i znajomości dobrych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta