Potęga pracy w Angkor Wat
Nigdy nie uwierzę w bezsens ludzkiej pracy, bo tylko z niej bierze się bogactwo narodów. I nawet jeśli po wiekach efektem zbiorowego wysiłku są jedynie dzieła kultury, już samo to wystarcza. Jesteśmy tym wysiłkiem ubogaceni jako cywilizacja. Podziw jest równie ważny jak użyteczność.
Do Siem Reap w Kambodży jechałem bez wyjątkowego entuzjazmu. Jako wielbiciel cywilizacji śródziemnomorskiej z pewnym lekceważeniem odnosiłem się do tego, co mogę zobaczyć w dżunglach Indochin. Trudno mi było uwierzyć, że dorobek cywilizacyjny Khmerów przebije zachwyt i zadziwienie, jakich doświadczałem u stóp piramid w Gizie czy w Dolinie Królów. Już sam spacer po domniemanych ruinach latarni w Faros czy zakurzonych korytarzach świątyni – wyroczni w egipskiej Siwa – wydawał mi się jedyną ścieżką międzygwiezdnej wędrówki, a ślady stóp Aleksandra czy Ptolemeusza tylko budowały napięcie. A jednak rozległość ukrytych w kambodżańskiej dżungli założeń świątynnych, potęga Angor Wat, wyjątkowość Bajon, wyrafinowane piękno i precyzja ich rzeźb, bogactwo ornamentyki i odwaga budowniczych rzuciły mnie na kolana.
W jakimś stopniu poszedłem drogą Henriego Mouhota, który dotarł do tych ruin w połowie XIX w., i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta