Do rosołku był Małysz
W głowie mi się poprzewracało, uznałam sukcesy za coś naturalnego. Taki kubeł zimnej wody mi się przydał. Cierpliwość to jedna z najważniejszych lekcji, jakie sportowiec może otrzymać – mówi Michałowi Kołodziejczykowi wicemistrzyni Europy w biegu na 1500 m Sofia Ennaoui.
Plus Minus: Sofia czy Zosia?
Widzę, że to ostatnio duży problem.
Według niektórych musi być Zosia, skoro startuje pani jako Polka.
Zosia mi się bardzo podoba. Przekornie wzięłam sobie to imię na bierzmowaniu i jestem teraz Sofia Zofia. W szkole nauczyciele mówili do mnie Sofia, mama w domu uniwersalnie – „Rybko" albo „Skarbie", w środowisku lekkoatletycznym jestem „Sofka", „Młoda" albo „Dzieciaczek". Nie widzę różnicy. W politykę nie dam się wmieszać, jestem sportowcem.
Czuje się pani Polką czy pół Polką, pół Marokanką?
Czuję się w 100 proc. Polką. Tak jak nie nawiązałam żadnych więzi z moim marokańskim ojcem, tak samo z Marokiem jako krajem. Nigdy nie miałam myśli, by biegać w innych barwach niż biało-czerwone. Miałam dwa lata, gdy razem z mamą wróciliśmy do Polski. Wychowywałam się tutaj, nie znam nawet arabskiego.
Oryginalna uroda pomagała czy przeszkadzała?
W województwie zachodniopomorskim mieszka wielu Cyganów i byłam brana właśnie za jedną z nich. Nikt, patrząc na mnie, nie myślał przecież o Maroku. Ludzie zaczepiali mnie na ulicy i pytali, czy jestem Cyganką, dobrze, że nie prosili, żebym im powróżyła. Pytali o pochodzenie, wtedy mnie to peszyło.
A teraz dyskusja o tym, kto może czuć się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta