List konserwatywnego sceptyka
Liberalizm stanowi religię polityczną. Nie pachnie mesjanizmem w takim stopniu jak komunizm albo nazizm, lecz posiada swoje dogmaty i wierzy, że gdy już zapanuje – powstanie nowy człowiek. To wizja nieziszczalna.
Bonapartystowski polityk Émile Ollivier po upokarzającym końcu Drugiego Cesarstwa wydawał wielotomowe dzieło, w którym dowodził, że wszystko szło w dobrym kierunku. Zasady, na których stały rządy Napoleona III, uważał za najlepsze z możliwych. Mam poczucie, że elity wyznające liberalizm zachowują się podobnie, nie znają pokory.
Liberalizm nie umie się zreflektować, bo nie docenia człowieka. Jednostka, oderwany od wspólnoty atom, to nie do końca człowiek – w tym znaczeniu, że jego obraz ulega deformacji. Są takie strony ludzkiej natury, które zostały przez liberałów niedoszacowane, i takie, które przesadnie dowartościowali. Sprawia to, że nie są w stanie dostrzec najważniejszych zagadnień naszej epoki.
***
Taką palącą kwestię stanowi technoliberalizm, czyli liberalizm rodem z Doliny Krzemowej. Klasa polityczna jest nim oczarowana, bo nie chce zostać wyrzucona na mieliznę historii, dlatego wspiera go i mówi o nim na każdym kroku. Macron obiecał, że przekształci Francję w „naród startupów". Startup to utopia naszych czasów; każdy, kto ma własną wizję, znajdzie chętnego inwestora, zdolnych programistów i „zmieni świat".
Rzeczywistość nie jest taka prosta. Większość startupów upada równie szybko, jak powstaje. Atmosfera pracy, która ma mieć w sobie coś z kreatywnej burzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta