Samorządowy lek na (niecałe) ustrojowe zło
Debata „Rzeczpospolitej" | Niewygodne zadania państwo z chęcią przekazuje na niższe szczeble
Po szczęśliwie nieudanej inicjatywie prezydenta dotyczącej referendum, a szerzej – zakresu zmian w konstytucji, pozostało kilka ledwie zasygnalizowanych tematów. Niektóre środowiska wzięły tę inicjatywę na poważnie i przyłączyły się do dyskusji dotyczącej obecności w przyszłej konstytucji płaszczyzn, w której one funkcjonują.
Dla mnie ważniejszym wątkiem były nieliczne głosy dotyczące ustrojowego usytuowania samorządu terytorialnego w nowym ładzie systemowym. Niestety wątki te ograniczały się jedynie do kilku szczegółowych pomysłów zmian nienaruszających istoty relacji państwo–samorząd. Wydaje się, że obecnie obie te płaszczyzny biegną obok siebie, zaś państwo ma stosunek do samorządu co najwyżej obojętny, częściej wrogi. Po prostu upartyjnione państwo nie znosi konkurencji. By wyjść z tej spirali ciągnącej w dół samorząd, a w rezultacie całą sferę publiczną, trzeba się zastanowić nie nad zmianami stanu obecnego, ale nad realnym umocowaniem samorządu w ustroju politycznym, czyli wpasowaniu go w najważniejszy proces, którego samorząd często sam pada ofiarą – w proces stanowienia prawa na poziomie krajowym.
Zwycięzca bierze wszystko
Koniecznym zdaje się powrót do zasad checks and balances, kreowania mechanizmów równowagi ważniejszych instytucji państwa, które oddziałując na siebie nawzajem utrzymują ustrój...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta