O pożytkach wynikających z nietłumaczenia (się) poezji i z poezji
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z poezją, czy szerzej: literaturą, jeszcze jako czytelnik, jeszcze jako mieszkaniec PRL, i – jak to bywa w pewnym wieku – chłonny i łasy na wszelkie książkowe emocje i kontury nowych światów młodzieniec, co jakiś czas w rozmaitych pismach natrafiałem na ankiety skierowane głównie do poetów pod modyfikowanym na różne sposoby hasłem-pytaniem: „Dlaczego piszę?".
Nigdy nie miałem tyle cierpliwości, by zagłębiać się w treść odpowiedzi, pomijałem je skrzętnie, koncentrując się na wierszach, ewentualnie na wywodach krytycznych dotyczących poezji. Od tego czasu, mimo że upłynęło 30 lat z okładem, nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o mój stosunek do sprawy. Nic się też nie zmieniło, jeśli chodzi o beztroskę zadawania podobnych pytań. Zazwyczaj poeci reagują na nie dwojako: albo obracając to w dowcip, sygnalizując swój dystans, nonszalancję, a czasem wręcz prześmiewcze nastawienie, siląc się na rozmaite koncepty mające wykazać ich biegłość i polot (czasem też intelektualną ostrość zmierzającą do wypunktowania wszystkich absurdalnych – ich zdaniem – podstaw tego typu wywodów), albo też konstruują piękne zdania o posłannictwie poezji, o jej metafizycznych źródłach, zbawczych mocach, roli społecznej, a w najlepszym razie o egzystencjalno-terapeutycznych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta