Brzydkie słowo na f
Anglicy, a właściwie Amerykanie, którzy zajumali wyspiarzom język, zostawiając na pocieszenie nazwę, są tak kulturalni, że pewnych słów nie używają, no, przynajmniej oficjalnie nie używają. I zamiast powiedzieć czarnuch, czyli nigger, mówią n-word, że niby słowo na n. Tak samo mają f-word, a nawet dwa słowa, bo to i – excusez le mot – coraz bardziej swojskie fuck, ale też faggot, czyli po naszemu pedał. No brzydko, fakt. U mnie też dziś będzie o słowie na f, ale ładniejszym. Najpierw jednak wprowadzenie.
Otóż sprzedali mnie jak kota w worku. Dobrze piszę, nie ja kota kupiłem, tylko ja w roli kota wystąpiłem. Ot, bank, którego byłem klientem, został kupiony przez bank inny i moje konto powędrowało do Hiszpanii. Mogliby choć pomarańcze na święta w paczce podesłać, ale nie. No, może jeszcze zdążą, chociaż się nie łudzę, poczta i tak dostarczyłaby je na Wielkanoc.
Dawno temu, za komuny, wyliczaliśmy wszystkie absurdy gospodarcze i chore przepisy, śmiejąc się przez łzy z taką oto tęsknotą, że gdyby nam przyszło żyć w ustroju normalnym – co niestety niemożliwe – to byłoby jak ręką odjął. Bo w kapitalizmie i demokracji takich kretynizmów nie ma. No i doczekaliśmy się wolności oraz marchewek jako unijnych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta