Bogu dzięki za afery
Dopóki wybuchają polityczne skandale, wiemy, że demokracja nie zginęła. To na nich zbudowana jest moralność polityczna III RP, kodeks publicznych zachowań. To dzięki nim wiemy, co w polityce uchodzi, a co nie.
Ujawnienie opinii publicznej rozmowy biznesmena Leszka Czarneckiego z byłym już szefem Komisji Nadzoru Finansowego, zwanej potocznie „aferą KNF", stało się kolejnym dowodem, że afera nie jest czymś przygodnym, nieistotnym. Przeciwnie, to wręcz usankcjonowana zwyczajowo ważna instytucja życia publicznego.
Polityczne skandale pomagają wspólnocie politycznej wyznaczyć granice tego, co akceptowalne oraz tego, co naganne. Przyjmowanie przez polityków reklamówek pełnych pieniędzy w latach 90. ubiegłego wieku nikogo szczególnie nie szokowało, ale po kolejnych aferach korupcyjnych, dziś jest zachowaniem zupełnie nie do pomyślenia. W tym sensie skandale pełnią rolę normotwórczą. Po aferze taśmowej politycy wiedzieli, że nie mogą w restauracjach rozmawiać swobodnie, nawet jeśli zamykają się w VIP-roomie, nie mogą też płacić służbową kartą kredytową za kolacje, podczas których oddają się plotkarstwu i gadulstwu.
Po skandalu politycy stają się bardziej ostrożni i do wybuchu kolejnej afery wiedzą, że pewnych rzeczy już robić nie wypada. Po ujawnieniu wysokości przyznawanych sobie nagród przez poprzednią premier, każdy kolejny szef rządu będzie wiedział, że nagrodzenie współpracowników prędzej czy później wypłynie, więc lepiej doceniać ich sytuację w inny sposób.
Po infoaferze (w 2011 r. „Rzeczpospolita" ujawniła nieprawidłowości przy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta