Guest in Heilsberg. Part Two
Stracone lato. Chaos na ziemi. Chaos
pod maską sklepienia; nowe, promienne
malowidła, udające dziś stare.
Nie poznaję niczego: schodów ku szkole,
ku wymarłym pałacykom wiedzy, wszelkiej
mądrości, równowagi. Co najwyżej
sezonowe oranżerie, Bóg w ognistym
krzewie i Dionizos z pucharem albo
Bóg z rogiem. Gdybym był wyłącznie
sprawozdawcą, zapewne mówiłbym o
utracie optycznej przewagi, ale
mówię jak niewierny biskup; ten, co
wszystko wytracił – spuścił wodotryski,
zasiał egzotyczne rośliny; ten, co
wytracił wszystkich, spod białych fortepianów,
zydli i spokojnych klasycyzmów
patrzy na czerwień brył, na zbyt wielką
skalę, resztki ognia, niepotrzebne, na
anioły i krzyże, wbite w niebo,
niespokojne, końcówki upałów,
milknących pożarów, biegnącą na
oślep, bladą obfitość