Białoruski wraca po cichu
Widmo rosyjskiej inkorporacji i lekcja z okupowanego Krymu zmusza Mińsk do przypomnienia ojczystej mowy.
Wypychany przez lata z przestrzeni publicznej język białoruski zaczyna powoli powracać. Kilka dni temu znad głównego wejścia na dworzec centralny w Mińsku usunięto rosyjskojęzyczny szyld „Żeleznodorożnyj wokzal" i zamieniono go na identyczny pod względem wzoru, ale już w języku białoruskim „Czyhunaczny wakzal". Pod nim pojawił się nieco mniejszy napis po angielsku „Central railway station".
Trudno sobie wyobrazić, by dyrektor uważanego za wizytówkę białoruskiej stolicy dworca podjął taką decyzję samodzielnie. To kolejne potwierdzenie, że białorusko-rosyjskie relacje są w kryzysie.
Powrót do korzeni
Nikt ani w Mińsku, ani w Moskwie nie ma wątpliwości, że rządzący od prawie ćwierćwiecza prezydent Aleksander Łukaszenko od kilku lat ostrożnie poszukuje tożsamości Białorusinów. Zaczął po aneksji przez Rosję Krymu, która nie mogła nie zaniepokoić głowy zrusyfikowanego państwa. Po raz pierwszy od 20 lat Łukaszenko przemówił po białorusku w lipcu 2014 roku. – Jeżeli chcemy, by nasze dzieci i wnuki mieszkały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta